Hehe, no nie powiem, całkiem zabawna z nich była para. Nie do końca jestem przekonany, czy pasowali do takiego noirka jak ten. Jest to bowiem typowy czarny kryminał opierający się na odsłanianiu różnych faktów z życia legendarnego bandziora. Sama historia nie porwała mnie. Te wszystkie retrospekcje jakoś przeciętnie tutaj wyszły. Na łopatki powaliło mnie ujęcie, w którym Greenstreet i Lorre biegną przez kilka metrów trzymając się za rączki :D Poza tym zakończenie nieco rozczarowuje. Nie przekreślam jednak tego filmu całkowicie ze względu na swoisty urok i kilka naprawdę dobrych scen.