To, że filmów o radzeniu sobie i ucieczkach z obozów jenieckich było, no było to wiadomo (podobne a lepsze to np. "Towarzysze broni", ale to już produkcja francuska). Ten jednak radzi sobie całkiem dobrze, amerykańskie wizje Francuzów, którzy się poddają (nawet nie bohatersko!) przechodzą dość realistycznie. Uchwycili także jak ludzi paraliżuje strach, nie ma ani jednego śmiałka tzn. później kiedy największe hojraki stracą zapał wraz z zębami (o co dba herlawy Peter Lorre!)
Ale ja nie o tym miałem... Naprawdę nie spodziewałem się zobaczyć w takim filmie jakiejś potyczki. A w finale mamy taką rozpierduchę w miasteczku, że pozazdrościć tylko sprawności w takich latach. Taki film bez niej mógłby bez problemu funkcjonować , a tu taka niespodzianka :D